Dokumenty Papieskie
List pasterski Arcybiskupa Edwarda Ozorowskiego Metropolity Białostockiego na rozpoczęcie nowego roku duszpasterskiego
List pasterski Arcybiskupa Edwarda Ozorowskiego
Metropolity Białostockiego
na rozpoczęcie nowego roku duszpasterskiego
Metropolity Białostockiego
na rozpoczęcie nowego roku duszpasterskiego
Być świadkiem Miłości
Umiłowani w Chrystusie Panu,
W pierwszą niedzielę adwentu rozpoczyna się nowy rok duszpasterski pod hasłem: „Bądźmy świadkami Miłości.” Chodzi o tę Miłość, którą jest sam Pan Bóg (1 J 4, 8.16), i z której pochodzi wszelka prawdziwa miłość (1 J 4, 7). Z Bożej miłości powstał świat i rodzi się każdy człowiek. Bóg nie przestał kochać człowieka nawet wtedy, gdy on odwrócił się od Niego. Z miłości zesłał na świat Syna swego, aby Ten stał się człowiekiem, wziął na siebie wszystkie grzechy ludzkie i spalił je w ogniu Bosko-ludzkiej miłości.
Jezus Chrystus, „umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował” (J 13, 1). Stało się to na krzyżu, na którym oddał za nas swoje życie. Kościół jest świadkiem tej Miłości. Nie tylko mówi o Niej, lecz nadto nosi ją w sobie. Jest on bowiem żyjącym Chrystusem na ziemi – Jego mistycznym Ciałem. W ciągu roku liturgicznego, Kościół wspomina wielkie dzieła Bożej miłości, w sakramentach świętych natomiast staje się ich uczestnikiem. Jest to pamięć uobecniająca i obecność upamiętniająca. Każdy sakrament jest przejawem Boskiej miłości, w sposób szczególny zaś jest nim Eucharystia. W Niej bowiem ludzie stają się uczestnikami krzyżowej ofiary Chrystusa.
By dawać świadectwo przejawom miłości Boga w dziejach zbawienia, potrzeba wiary w to, co Bóg objawił. Objawienie jest światłem, w którym widzimy nawet to, czego cielesnym wzrokiem zobaczyć nie można. Wierzyć – to nieustannie odkrywać zdumiewającą miłość Boga w świecie, mówić o Niej, dzielić się Nią z innymi, polegać na Niej i pokładać w Niej nadzieję. Kościół jest ludem, który żyje pamięcią Nazaretu, Betlejem i Golgoty. Z pamięci tej czerpie rozumienie tego, co dziś go spotyka. Nie zamyka się w definicjach, teoriach, hipotezach. Lecz stara się zawsze być blisko żyjącego w Nim Zbawiciela.
Miłość Boga nie jest w zaświatach. Jest ona wszędzie tam, gdzie ludzie prawdziwie się miłują. Każdy przejaw prawdziwej miłości ludzkiej przenosi w widzialność świata niewidzialną miłość Boga. Człowiek może umniejszać się w miłości, a nawet ją utracić. Bóg zawsze kocha, bo jest Miłością i wszystko, co od niego pochodzi, spowite jest miłością. Trzeba o tym pamiętać, gdy spadają na nas nieszczęścia, gdy dotyka nas nieuleczalna choroba i gdy śmierć zagląda nam w oczy. Tylko bowiem świadomość miłości Boga może człowiek uratować przed rozpaczą. Nie wolno również o tym zapomnieć w chwilach powodzenia lub wielkiej radości. Nic nas nie „może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz”? (Rz 8, 35).
Świadkiem jestsię, albo ze słyszenia, albo z widzenia, albo z przeżycia. Gdy się wierzy, wiele rzeczy, które wydają się nieme, mówi do człowieka. Trzeba wsłuchać się w ten głos i przekazywać go dalej. Chrześcijanin jest heroldem Bożej miłości w świecie. Można też miłość Bożą zobaczyć wzrokiem. Św. Jan pisze: „To wam oznajmiamy, co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce” (1 J 1, 1). W wierze można widzieć miłość Boga, słyszeć Ją i jej dotykać.
Dawanie świadectwa miłości Boga jest obowiązkiem człowieka. Obowiązek ten rozciąga się na całe życie chrześcijanina, nie zamyka się w jednostce czasu lub kawałku przestrzeni, nie sprowadza się do tego lub innego zajęcia. Świadectwo to jest po prostu życiem wiary w miłość Boga. Świadczenie jest wspólnototwórcze. Dając świadectwo miłości, przekazujemy miłość, będącą duchem ożywiającym wspólnoty.
W świecie, w którym interes i zyski wychodzą na plan pierwszy, potrzebna jest miłość, która by mówiła: „Warto, chociaż się nie opłaca”, która pokazywałaby dostojeństwo człowieka, a nie jego niskie instynkty. Powinni o to starać się wszyscy: rządzący, nauczyciele, politycy, ekonomiści i zwykli ludzie. Należałoby zapisywać czyny miłości i nagłaśniać je w mediach. Trzeba budować cywilizację miłości, a nie korupcji i nienawiści.
Dawanie świadectwa Bożej miłości posiada swoje stopnie. W języku greckim świadek to „martys”, co zwykle tłumaczymy jako męczennik. Męczeństwo jest najwyższym stopniem świadectwa. I w starożytności i teraz męczennicy byli i są posiewem chrześcijan. Nie bądźmy więc obojętni i letni, bo „miłość Chrystusa przynagla nas” (2 Kor 5, 14).
Wszystkim idącym tą drogą z serca błogosławię.
Jezus Chrystus, „umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował” (J 13, 1). Stało się to na krzyżu, na którym oddał za nas swoje życie. Kościół jest świadkiem tej Miłości. Nie tylko mówi o Niej, lecz nadto nosi ją w sobie. Jest on bowiem żyjącym Chrystusem na ziemi – Jego mistycznym Ciałem. W ciągu roku liturgicznego, Kościół wspomina wielkie dzieła Bożej miłości, w sakramentach świętych natomiast staje się ich uczestnikiem. Jest to pamięć uobecniająca i obecność upamiętniająca. Każdy sakrament jest przejawem Boskiej miłości, w sposób szczególny zaś jest nim Eucharystia. W Niej bowiem ludzie stają się uczestnikami krzyżowej ofiary Chrystusa.
By dawać świadectwo przejawom miłości Boga w dziejach zbawienia, potrzeba wiary w to, co Bóg objawił. Objawienie jest światłem, w którym widzimy nawet to, czego cielesnym wzrokiem zobaczyć nie można. Wierzyć – to nieustannie odkrywać zdumiewającą miłość Boga w świecie, mówić o Niej, dzielić się Nią z innymi, polegać na Niej i pokładać w Niej nadzieję. Kościół jest ludem, który żyje pamięcią Nazaretu, Betlejem i Golgoty. Z pamięci tej czerpie rozumienie tego, co dziś go spotyka. Nie zamyka się w definicjach, teoriach, hipotezach. Lecz stara się zawsze być blisko żyjącego w Nim Zbawiciela.
Miłość Boga nie jest w zaświatach. Jest ona wszędzie tam, gdzie ludzie prawdziwie się miłują. Każdy przejaw prawdziwej miłości ludzkiej przenosi w widzialność świata niewidzialną miłość Boga. Człowiek może umniejszać się w miłości, a nawet ją utracić. Bóg zawsze kocha, bo jest Miłością i wszystko, co od niego pochodzi, spowite jest miłością. Trzeba o tym pamiętać, gdy spadają na nas nieszczęścia, gdy dotyka nas nieuleczalna choroba i gdy śmierć zagląda nam w oczy. Tylko bowiem świadomość miłości Boga może człowiek uratować przed rozpaczą. Nie wolno również o tym zapomnieć w chwilach powodzenia lub wielkiej radości. Nic nas nie „może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz”? (Rz 8, 35).
Świadkiem jestsię, albo ze słyszenia, albo z widzenia, albo z przeżycia. Gdy się wierzy, wiele rzeczy, które wydają się nieme, mówi do człowieka. Trzeba wsłuchać się w ten głos i przekazywać go dalej. Chrześcijanin jest heroldem Bożej miłości w świecie. Można też miłość Bożą zobaczyć wzrokiem. Św. Jan pisze: „To wam oznajmiamy, co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce” (1 J 1, 1). W wierze można widzieć miłość Boga, słyszeć Ją i jej dotykać.
Dawanie świadectwa miłości Boga jest obowiązkiem człowieka. Obowiązek ten rozciąga się na całe życie chrześcijanina, nie zamyka się w jednostce czasu lub kawałku przestrzeni, nie sprowadza się do tego lub innego zajęcia. Świadectwo to jest po prostu życiem wiary w miłość Boga. Świadczenie jest wspólnototwórcze. Dając świadectwo miłości, przekazujemy miłość, będącą duchem ożywiającym wspólnoty.
W świecie, w którym interes i zyski wychodzą na plan pierwszy, potrzebna jest miłość, która by mówiła: „Warto, chociaż się nie opłaca”, która pokazywałaby dostojeństwo człowieka, a nie jego niskie instynkty. Powinni o to starać się wszyscy: rządzący, nauczyciele, politycy, ekonomiści i zwykli ludzie. Należałoby zapisywać czyny miłości i nagłaśniać je w mediach. Trzeba budować cywilizację miłości, a nie korupcji i nienawiści.
Dawanie świadectwa Bożej miłości posiada swoje stopnie. W języku greckim świadek to „martys”, co zwykle tłumaczymy jako męczennik. Męczeństwo jest najwyższym stopniem świadectwa. I w starożytności i teraz męczennicy byli i są posiewem chrześcijan. Nie bądźmy więc obojętni i letni, bo „miłość Chrystusa przynagla nas” (2 Kor 5, 14).
Wszystkim idącym tą drogą z serca błogosławię.
Abp Edward Ozorowski
Metropolita Białostocki
Metropolita Białostocki